czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 12

... Dobiegłam w jakąś ciemną uliczkę, usiadłam na chodniku i założyłam buty... Rozejrzałam się dookoła, ale nic szczególnego nie wypatrzyłam... Było ciemno, nie wiedziałam za bardzo gdzie się znajduję... Podniosłam się i ruszyłam przed siebie... Wędrowałam ulicą obserwując wszystko dookoła, co jakiś czas ulicami Londynu przejeżdżały pojedyncze samochody... Miasto, które rano tętniło życiem teraz jakby zamarło... 
Doszłam do parku, który bardzo dobrze znałam, przebywałam w nim prawie codziennie... Kilka ulic dalej znajdował się hotel w którym aktualnie mieszkała drużyna mojego brata... Poszłam do recepcji wypytać się o brata ale nie spodziewałam się takiej odpowiedzi...

- Dobry wieczór w czym mogę służyć? - zapytała starsza Pani 
- Dobry wieczór... Ja przyszłam do brata... On aktualnie przebywa tu z cała drużyną piłkarską i mam prośbę czy mogłaby Pani powiadomić, że przyszłam...? 
- Bardzo mi przykro, ale cała drużyna opuściła dzisiaj rano hotel...
- Ale jak to? Przecież mieli zostać do końca miesiąca... - posmutniałam 
- Z tego co mi wiadomo mieli dzisiaj wylecieć z kraju chyba do USA...- zamyśliła się 
- Aha... w takim razie dziękuję za pomoc... - odeszłam 

Wyszłam na zewnątrz... Nie wiedziałam gdzie mam iść... Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu... jeżeli to można nazwać domem... 
Co ja jam zrobić... Zostawili mnie... Wyjechali... bez słowa pożegnania... Czułam ogromny ból na sercu, które w jednej chwili rozpadło się na miliony kawałeczków, których nigdy przenigdy nikt nie ułoży... Życie stawało mi się coraz bardziej obojętne... Byli i w jednej chwili zniknęli... Coraz częściej zastanawiam się komu ja na tym świecie jestem potrzebna... Ludzie odchodzą odemnie nic nie mówiąc... Dlaczego to właśnie muszę być ja... 
Doszłam do domu... Wzięłam prysznic i ubrałam się...
... Zeszłam do salonu i znów pochłonęły mnie myśli... Tysiące pytań na które znów nie mam odpowiedzi... Dlaczego? Właśnie dlaczego? Nawet nie mają pojęcia jak mnie to boli... jak bardzo cierpię... Patrzyłam się tempo w ścianę, a te myśli nie chciały mnie opuścić...

Oczami Pauliny... 

- Meg co ci...? - nie odpowiadała cały czas bez ruchu siedziała i się patrzyła na ścianę. Nie odpowiadała na nasze żadne pytanie... - Jesteś tam...? 
- Morze trzeba zadzwonić po lekarza... - oznajmiła Justyna
- Nie nie będziemy dzwonić po żadnego lekarza! Chłopaki wy się tym zajmijcie! Przecież wiecie jak ona na was reaguje... - krzyknęła Ewelina
- Spoko - dziewczyny się odsunęły, a chłopaki usiedli w koło Meg... Żadnej reakcji...
- Halo Meg... - Harry złapał za rękę Meggie... Nic zero reakcji, stanęłam przed nią i zaczęłam machać rękoma na wszystkie możliwe strony... nic
- Widzisz my nic tu nie zdziałamy... - powiedział zrezygnowany Harry
- To co ja mam zrobić żeby ona się ruszyła dała jaki kolwiek znak życia! Meg do cholery ocknij się! - przytuliłam przyjaciółk... Po kilku minutach puściłam ją i usiadłam obok niej...
- Moje życie jest bez sensu... - powiedziała cicho 
- Co mówisz? - powiedziałam
- Nic nie mówiliśmy... - spojrzeli się dziwnie ma mnie 
- Zamknijcie się! - krzyknęła, oczy Meg momentalnie wypełniły się łzami które po chwili zaczęły spływać po jej twarzy... 
- Zostawili mnie... opuścili... odeszli bez słowa....
- Kto odszedł? Powiedz nam... Pomożemy...
- Nie ma ich... Znów to zrobili... zostawili mnie... opuścili... nie mam nikogo... czemu?
- Meg masz nas! Powiedz co się stało?
- Patryk... Krzysiek... zostawili mnie! Wyjechali nie pożegnali się! Znowu to zrobili! Zostawili mnie! - zaczęła krzyczeć przez łzy
- Oj Meggie, Meggie... Ej Krzysiek to rozumiem ale co do tego wszystkiego ma Patryk? - zapytała Ewel
- A jak myślisz...?
- Chodzisz z nim?! - zapytała zadziwiona
- Tak... - schowała twarz w rękach
- Od jak dawna? - zaczęły się wypytywać
- A czy to ważne...
- Teraz wszystko jest ważne! Gadaj! - krzyczała Justyna
- Od moich urodzin... Tamtego dnia po szkole poprosił mnie o chodzenie... Od dawna mi się podobał...
- Mhmmm... to to był ten chłopak w parku i przed stadionem! - krzyknęła radośnie Paulina
- Przed stadionem tak, a w parku to był brat... - rozpłakała się jeszcze bardziej - Nie ma ich! Zostawili mnie! Jak oni mogli! Przecież ja go kocham! - w tym momencie Zayn wyszedł z pokoju
- Wróci nie martw się... - uspokajałam ją
- Nie rozumiesz...! Nigdy nic nie rozumiecie! - wybiegła z pokoju 

- Hmm... i co teraz? Jak ona wystąpi na koncercie? - spytał Liam
- Może przełożymy? - zaproponowała Justyna
- Nie odpada wiesz ile ludzi byśmy zawiodły... - oznajmiła Ewel
- Koncert się odbędzie... Poradzi sobie... musi... - o to akurat byłam spokojna bo wiedziałam ze sobie poradzi, ona jest silna nie z takich sytuacji już wychodziła....

Dochodziła już 19... Za godzinę mamy koncert, od rana nie widziałam Meg, nie schodziła do nas nie dawała znaku życia... Ale ona musiała to wszystko przemyśleć... Poszłam do jej pokoju oznajmić że zaraz wychodzimy... Wszyscy wsiedli do busa oprócz Meg jak zwykle ostatnia... ale tym razem się jej nikt nie dziwił... Dojechaliśmy na miejsce, wszyscy udaliśmy się za kulisy... Dziewczyny poszły do garderoby, przygotować się do koncertu... Makijaż, fryzura i takie sprawy... Po 30 min wszystkie byłyśmy już gotowe, ostatnie poprawki...

Oczami Meg

Wyszłam z garderoby jako pierwsza, pobiegłam wyjrzeć czy ich przypadkiem nigdzie nie ma... Biegałam z miejsca na miejsce lecz ich nigdzie nie zastałam... Na sali było coraz więcej ludzi, aż w końcu sala była wypełniona po brzegi... 
Obiecali, że przyjdą ale ich nie ma... Wróciłam za kulisy, występ miał zaraz się zacząć... Dostałyśmy mikrofony... i za 5..., 4..., 3..., 2..., 1... wychodzimy na scenę wszystkie światła zgaszone. 
Ustawiamy się na swoich miejscach i po chwili zaczyna lecieć muzyka i światła się zapalają... Wszyscy obecni na sali zaczęli krzyczeć i piszczeć... Zaczęłyśmy śpiewać jedną z piosenek... 
Na scenie cały świat przestał istnieć... Czułam się tak lekko... Czułam się... się jak w niebie... Nigdy w życiu się tak nie czułam... Teraz liczyła się tylko ta chwila nic więcej nie miało znaczenia... 
Bawiłyśmy się jak nigdy ... Fani szaleli i piszczeli, podśpiewując przy tym nasze piosenki z debiutanckiej płyty... 

W końcu przyszła kolej na niespodziankę... Chłopaki z 1D mieli zaśpiewać dwie swoje piosenki OT i WMYB ;) Wybiegli na scenę... Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć i płakać... To był komiczny widok ale dla swoich idoli wszystko się wie... 
Fajne było stanąć z nimi na jednej scenie... Cały tłum fanów nagrodził nas wielkimi brawami... Jak mam być szczera fajnie z nimi było, chyba zaczynam ich lubić, przekonywać się do niech... W końcu kiedyś musiałam bo niedługo razem ruszamy w trasę koncertową po Europie i po USA... Tak razem jedziemy... Chłopaki wybłagali naszego menadżera, a dziewczyny ich i jakoś tak wyszło... Po koncercie wszyscy poszliśmy do fanów podpisywać płyty itp...

- Dziewczyny widziałyście ich gdzieś? - zapytałam
- Przykro mi... ale nie - spojrzała Ewelina
- Ale nie smuć się może jeszcze przyjdą - podziałała radośnie Paulina

Po tym wszystkim wróciliśmy wykończeni do domu... Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać... Tak nie przyszli olali mnie... Mają mnie gdzieś nie obchodzę ich już nic... Mają swój świat więc maja na mnie wyjebane... Spoko to ja też będę żyła pełnia życia.... Tak jak oni...

Tu macie zdjęcia ubrań dziewczyn na koncert...

Strój Natalki... 

Strój Eweliny... 

 

Strój  Justyny... 


Strój Pauliny... 


Strój Meggie... 

 Następny dzień...

Spotkaliśmy się dzisiaj całymi zespołami One Direction i ich cała drużyna i Impossible i nasza cała drużyna...
Menadżerowie oznajmili nam, że niedługo powinniśmy zająć się ustaniem drugiej części trasy po Europie... Ale tym zajmiemy się później na razie musimy skończyć trasę po Wielkiej Brytanii, a później do USA...

Łatwo mi nie było... W ogóle się do mnie nie odzywali nie wiem dlaczego... zrobiłam coś nie tak... ani jednego telefonu, sms-a... Nie wiedziałam co się dzieje... Miną miejsc od tamtego momentu, poznałam bardziej chłopaków i jak to ująć zaprzyjaźniłam się z nimi... Przeprosiłam za wcześniejsze zachowanie i wszystko sobie wytłumaczyliśmy i jest super...
Zbliżał się wielkimi krokami kwiecień a więc niedługo ruszamy w trasę po USA... Witaj Ameryko!
Siedzieliśmy w domu i świetnie się bawiliśmy graliśmy w gry i takie podobne głupoty... Tylko Zayna z nami nie było... Szczerze mówiąc podobał mi się bardzo, bardzo, bardzo!  Ale nie umiałam mu tego powiedzieć... I od ostatniej sytuacji z Krzyśkiem i Patrykiem zaczął mnie unikać, co mnie również bardzo bolało... Tego dnia nie było go w domu co bardzo wszystkich ciekawiło gdzie on jest... Powiedział jedynie że ma niespodziankę... Ciekawe...
Pod wieczór siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś nudny film..., ale przerwał nam Zayn... Przyszedł z jakąś blond laską... Szok wszystkich nas to zaszokowało...

- Przedstawiam wam Perrie Edwards - uśmiechną się - Moja dziewczynę
- Cześć - uśmiechnęła się nieśmiało

Wszyscy do niej pobiegli witać się i w ogóle widać w naszej niedużej "rodzince"... Poszłam na samym końcu uśmiechnęłam się sztucznie i przedstawiłam... Jak ja będę teraz dalej żyła, kolejna ważna mi osoba... odchodzi w zapomnienie... Bolało cholernie bolała ta myśl, że będę musiała się na nich patrzyć jak... jak...

Tydzień później... 

Jesteśmy w USA świetnie się bawimy... co niektórzy oczywiście... Wkurzało mnie to wieczne mizianie Perrie i Zayna... co dzień to samo... ale są parą też nie trudno im się dziwić... Po jednym z naszych koncertów myślałam ze dostanę zawału... Zeszłyśmy ze sceny, a ja ujrzałam Krzyśka i Patryka... Nie wiedziałam co mam robić podbiegli radośnie do mnie i zaczęli się tłumaczyć... że zapomnieli i wg... Dziewczyny się na nich głupio patrzyły... Nie ukrywam też że chłopaki też byli zdziwieni...

- I wy myślicie, że ja w to uwierzę...? - spojrzałam się na nich badawczo
- Nie masz innego wyboru...
- Tak było
- No ciekawe... ciekawe... Wiecie co jesteście skończonymi debilami!  -uderzyłam ręką najpierw Patryka a później Krzyska, który próbował się bronić - Z nami koniec! Nie istniejesz już dla mnie od dawna! Z resztą ty też!  - rozpłakałam się i wybiegłam na ulicę nie zauważyłam czerwonego światła... Usłyszałam jedynie pisk opon i upadłam... Nie czułam bólu...

- Przepraszam... - powiedziałam do osoby która stała nade mną... W tej chwili nastała ciemność... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I to by było na tyle jeśli chodzi o ten rozdział ;) Jak podoba się? Piszcie w komentarzach swoje opinie dobre złe co co byście chcieli tu zobaczyć... co zmienić itd... To dla mnie ważne mam nadzieję że się podobało i zapraszam na kolejny rozdział, który pojawi się już niedługo... Głowa pełna pomysłów więc mam co pisać ;) Dzięki za to, że jesteście ze mną i chce wam się w ogóle te moje głupoty czytać... Dziękuje ;* Magda xoxo

3 komentarze:

  1. Nic nie chcemy zmienić, jest cudowny. Kocham tego blogaa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wypadek... Rozdział bardzo fajny ;) podoba mi się. Twój błog jest trochę inny niż te, które do tej pory czytałam co mi się bardzo podoba. Będę czytać dalej ciekawa następnych wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń